
W kawiarni słychać było ciche rozmowy i brzęk sztućców. Był zimny wtorkowy poranek w Kijowie. Taki, który sprawia, że ludzie stają się rozdrażnieni i niecierpliwi. Ekspres do kawy syczał, naleśniki skwierczały na patelni, a pośród tego zamieszania stała Anna Kowalczuk.
Dwudziestosiedmioletnia kelnerka o bystrym spojrzeniu, spokojnej twarzy i charakterze zahartowanym trudami życia. W nieskazitelnie białym uniformie, z włosami starannie spiętymi w kok, poruszała się między stolikami jak w zegarku. Rzadko się uśmiechała; życie rzadko dawało ku temu okazje, ale zawsze pozostawała uprzejma i dostojna. Przy stoliku numer dziewięć atmosfera już się nagrzewała.
Mężczyzna w drogim, ciemnoniebieskim garniturze, z Rolexem wystającym spod mankietu, z hukiem postawił na stole filiżankę kawy. „Co to jest?” – warknął. „To jest to, co nazywasz kawą!” Anna wzięła głęboki oddech, zanim się odwróciła.
„Dzień dobry. Przynieść ci świeżą kawę?” Parsknął. „Świeżą? Chciałbym, żeby obsługiwał mnie ktoś, kto naprawdę zna się na pracy!”
Kilka głów się odwróciło. Ktoś zamarł z widelcem w ustach. Ale Anna nawet nie drgnęła. Słyszała gorsze rzeczy.
W tej właśnie kawiarni ludzie wyzywali ją i raz zostawili liścik: „Powinniście znać swoje miejsce”. Wiedziała, że w tym mieście rasizm może kryć się za drogimi krawatami i teczkami. Ale skinęła głową.
„Kupię ci nowy”. „Nie, wiesz, czego chcę?” Jego głos stał się głośniejszy. Wstał.
„Chcę wiedzieć, jak takie miejsce zatrudnia takich ludzi jak ty!” W kawiarni zapadła cisza. Nawet hałas z kuchni zdawał się ucichnąć. Anna stała nieruchomo, z pięściami zaciśniętymi za plecami tak mocno, że paznokcie wbijały się w dłonie…
Naturalny Sposób na Komary: Myśliwski Sekret do Skutecznej Ochrony w Lesie i na Wsi
Sałatka z buraków, jabłek i marchwi: zdrowy przepis, który pokochasz
Sernik 10-minutowy, najstarszy przepis babci
Jak pozbyć się wilgoci z sufitu i ścian domu
Marynowane krewetki w sosie sojowym z białkami jaj
Dzięki temu rozwiązaniu nie tylko perfumujemy się w domu, ale katar już nie ustępuje