
To wydarzyło się we wtorek. Jedliśmy z Igorem obiad. Odgrzałam wczorajsze ziemniaki i kurczaka.
Jadł w milczeniu, szarpany, jak zawsze. I nagle, między dwoma kęsami, jakby mimochodem, wyrzucił z siebie: „Od dawna mam wątpliwości, Leno.
Chyba czas na test na ojcostwo. Na początku myślałem, że żartuje. Wychowujemy Artema razem od piętnastu lat.
Nieprzespane noce z kolką. Pierwsze kroki, złamane kości, projekty szkolne. Przez piętnaście lat byliśmy drużyną.
Czy tylko ja tak myślałam? „Zwariowałeś?” Zaśmiałam się. Ale on się nie uśmiechnął. Zacisnął szczękę.
Widelec uderzył głośno w talerz. Nie podniósł wzroku. „Co masz na myśli?” zapytałem ostrożnie. „Dokładnie to samo, co powiedziałeś.
Były powody do wątpliwości. Czas było się przekonać. Nie wiedziałem nawet, co mnie bardziej zszokowało: fakt, że w to wątpił, czy chłodny spokój, z jakim to powiedział.
To tak, jakbyśmy omawiali zeznanie podatkowe albo, nie wiem, wybór nowego odkurzacza. Poznaliśmy się z Igorem, kiedy miałam dwadzieścia osiem lat. Miałam już dość pasji i szukałam spokoju.
Był rzetelny, choć nie romantyk. Taki, który płacił rachunki na czas i pomagał w sprzątaniu w każdą niedzielę. Rok po naszym ślubie urodził się Artem.
Wszystko poszło gładko. Był na sali porodowej, nawet płakał, kiedy trzymałam go na rękach po raz pierwszy. Pamiętam to dobrze; nie płakał nawet na pogrzebie swojej matki.
A teraz to. Nie krzyczałam, nie pytałam: „Jak śmiesz?”. Po prostu leżałam obok niego w łóżku tej nocy, wpatrując się w wentylator stojący przy łóżku. Liczyłam obroty łopatek. Piętnaście lat po tym, jak molestowaliśmy razem naszego syna, mój mąż powiedział: „Zawsze miałem wątpliwości. Czas na test DNA”. Śmiałam się… aż do momentu, gdy przyszły wyniki. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział poważnie: „Lepiej usiądź”.
Słuchałam jego równego oddechu, jakby właśnie nie wykoleił nam całego życia. Dwa dni później siedzieliśmy już w prywatnym laboratorium. Pielęgniarka była przesadnie przyjazna.
Zastanawiałam się nawet, jak ona nas postrzega. Jako parę zdenerwowanych rodziców. Jako kobietę podejrzaną o niewierność.
Albo człowiek, któremu znudziło mi się ufać. Kiedy Artem zapytał, dlaczego musi iść z nami do lekarza, Igor odpowiedział: „Tylko rutynowe badania”. Milczałem.
Nie powiedziałam o tym mojej siostrze Daszy, która dzwoni do mnie co wieczór. Ani mojej przyjaciółce Katii, która zawsze ma swoje zdanie na temat mężczyzn. Ani pediatrze Artema, który zna go od drugiego roku życia.
Po prostu milczałem i czekałem. Obiecali rezultaty za siedem dni, ale ciągnęło się to dziewięć. Każda minuta ciążyła mi jak worek cementu na ramionach.
Igor prawie się nie odzywał. Wychodził do pracy wcześnie i wracał późno. Jadł w milczeniu.
Żadnego „cześć”, żadnej „dobranoc”. Atmosfera między nami przypominała szpitalną salę. Sterylna i obca.
Piątego dnia nie mogłem się powstrzymać od pytania: „Co dokładnie sprawiło, że w to wątpiłeś?”. Nawet nie podniósł wzroku znad swojego Sport Expressu. „Kilka rzeczy.
To już nie ma znaczenia. Wkrótce wszystkiego się dowiemy”. Nie sama odpowiedź mnie zaniepokoiła, ale sposób, w jaki jej udzielił.
Było w tym coś obcego, zimnego. Jakby już podjął decyzję. Zacząłem analizować w myślach wszystko, co mogło go do tego skłonić…
Domowy Chleb Cebulowy: Sekretny Przepis, Który Podbije Twoje Zmysły!
Naturalne sposoby na czyszczenie palników gazowych – Bez chemii, tylko domowe składniki!
Tarczyca: 3 objawy, które mogą wskazywać na nowotwór
Jak trzymać z daleka komary, pluskwy i karaluchy
Ciasto pomarańczowe Express
Unikaj tego błędu nr 1 podczas żucia goździków, aby cieszyć się lepszym zdrowiem