Mój dzień ślubu miał być najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Restauracja tętniła śmiechem, muzyką i brzękiem kieliszków.

Nadieżda spojrzała na niego wyniośle. „A co ty mówisz, proszę? O szoferze? Wyjaśnisz mi finanse?”
Tata nie był zawstydzony. Uśmiechnął się lekko, ale jego spojrzenie było surowe.
„Nie, nie będę rozmawiał o finansach. Będę rozmawiał o konkretnym mieszkaniu. Tym, które tak hojnie „rozdajesz”. Bardzo ładne mieszkanie, prawda? W nowym budynku niedaleko parku. Kupione w zeszłym tygodniu. Zapłacone gotówką”.
Nadieżda zbladła. Skąd znał te szczegóły?
„Ja… oczywiście, że wiem. Kupiłem je”.
„Jesteś pewien?” – zapytał cicho ojciec.