Dzieci nie odwiedziły bogatej matki w szpitalu, ale przyszły z notariuszem, żeby spisać testament. Ale czekała na nie już NIESPODZIANKA, która wszystkich rozchorowała… (Page 4 ) | October 16, 2025
Annonce:
Advertisement:

Anna odwiedzała teraz Wierę Iwanownę niemal każdego wieczoru. Początkowo były to krótkie wizyty: dziewczyna sprawdzała, czy czegoś nie ma, pomagała prostować koc i przynosiła herbatę lub świeże ciastka. Ale z każdym dniem rozmowy się przeciągały, a Anna zostawała coraz dłużej, niż planowała.

Pewnego wieczoru, gdy na zewnątrz szalał zimowy wiatr, Anna weszła do pokoju z dużym kubkiem gorącej herbaty i usiadła na stole obok łóżka. Wiera, czując znajomy zapach rumianku, natychmiast się uśmiechnęła. „Jak ja na ciebie czekałam, Annuszko!” „Dzień bez twojej herbaty nigdy się nie kończy”.

„Przyjeżdżam tu, jakby to były wakacje” – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. „Właśnie załatwiłam sprawy u mamy i od razu tu przyjechałam”. Wiera Iwanowna spojrzała na nią z wdzięcznością.

„Twoja matka jest dobra”. „A ty jesteś do niej podobny”. Od razu widać, że ta osoba ma dobre serce.

Anna wzruszyła ramionami i spuściła wzrok, zawstydzona. „Mama zawsze uczyła mnie pomagać innym” – odpowiedziała cicho. „W końcu damy sobie radę razem”.

Advertisement:

Po tacie. „Tato?” zapytała Vera, zauważając, że głos dziewczynki lekko drży. „Zmarł, kiedy byłam mała.

Ledwo go pamiętam. Tylko z opowieści matki. Zawsze starała się, żeby niczego mi nie brakowało.

„Pracowałam bez wytchnienia. I obiecałam, że jak dorosnę, na pewno zrobię dla niej coś wielkiego. Co na przykład?” – zapytała Vera z zainteresowaniem, naciągając koc bliżej brody.

Anna zastanowiła się przez chwilę, po czym z entuzjazmem powiedziała: „Zabierz ją do Paryża”. Tyle razy powtarzała, że ​​chciałaby zobaczyć Wieżę Eiffla. Ale nigdy nie znalazła na to czasu.

Advertisement:

„To wszystko tylko dla mnie. Postanowiłam więc, że pewnego dnia na pewno tam pojedziemy” – uśmiechnęła się Vera.

W głosie dziewczyny słychać było tak szczerość i ciepło, że jej marzenie nagle wydało się niemal namacalne. „To dobry sen” – powiedziała cicho Vera. „Wierzę, że uda ci się go spełnić”.

Anna skinęła głową, ale w jej oczach pojawił się cień wątpliwości. „To wymaga czasu i pieniędzy. Na razie wszystko idzie na naukę i życie”.

„Ale wszystko w porządku, dam sobie radę”. Vera spojrzała na nią uważnie. Myśl, która dręczyła ją od dawna, przemknęła jej przez głowę.

„Wiesz, Annuszka, mam trochę oszczędności. Weź je. Kup bilety i jedź z mamą.”

Advertisement:

„Nalegam”. Anna machnęła rękami i odpowiedziała pospiesznie. „Nie, nie, Vero Ivanovno.

O czym ty mówisz? Za dobroć nie biorą pieniędzy. A potem dam sobie radę sama. To będzie marzenie moje i mojej mamy, które zrealizujemy razem.

„Ale dlaczego?” Vera była zaskoczona. „Zrobiłeś dla mnie tak wiele. To byłby przynajmniej jakiś rodzaj wdzięczności”.

Anna uśmiechnęła się i pokręciła głową. „Nie potrzebuję pieniędzy. Chcę tylko, żebyś poczuł się lepiej”.

Advertisement:

„A Paryż? Paryż może poczekać”. Te słowa głęboko poruszyły Verę. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że ​​ma kogoś naprawdę bliskiego.

Może nie krewni, ale bratnie dusze. Rozmawiali długo tego wieczoru. Wiera opowiadała o swoim mężu, o tym, jak jeździli razem nad morze, jak zawsze kupował jej ulubione ciastka.

Anna słuchała, od czasu do czasu wtrącając własne historie, czasem o życiu studenckim, czasem o szczęśliwych chwilach z matką. Ich rozmowa była prosta, ale każde słowo kryło w sobie głębię i ciepło. Gdy Anna odwróciła się, by odejść, Vera chwyciła ją za rękę.

„Dziękuję, wnuczko” – powiedziała cicho. „Przywróciłaś mi życie, a to jest cenniejsze niż cokolwiek innego”. Anna przytuliła ją ostrożnie, starając się nie zmiażdżyć jej kruchej postaci.

Advertisement:

„Wszystko będzie dobrze, Wiero Iwanowno. Zobaczysz”. Po jej wyjściu Wiera leżała jeszcze długo, wpatrując się w sufit.

Po raz pierwszy od dawna poczuła, że ​​życie, nawet w takie dni, może być jasne i pełne sensu. Z każdym dniem stan Wiery Iwanowny stawał się coraz trudniejszy. Proste czynności, takie jak uniesienie ręki czy przewrócenie się na bok, stawały się niewiarygodnie trudne.

Wydawało się, że choroba w końcu dała o sobie znać. Ale nawet w tych chwilach, gdy nadzieja ledwo tliła się w jej duszy, pojawienie się Anny było niczym powiew świeżego powietrza. Pewnego wieczoru Anna weszła do pokoju z dużym pakunkiem.

Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale Wiera dostrzegła w jej oczach stanowczość. „Wiero Iwanowno, przyniosłam coś ciekawego” – powiedziała, kładąc torbę na krześle. „O co tym razem, wnuczko?” – zapytała Wiera słabym głosem, ale uśmiech zagościł na jej ustach.

Advertisement:

Anna wyciągnęła z torby kilka jaskrawo kolorowych książek. Na okładkach widniały zdjęcia szczęśliwych ludzi ćwiczących, a podpisy, takie jak „Zdrowie”, zaczynały się od drobnych szczegółów. „To książki o fizjoterapii i żywieniu” – wyjaśniła Anna z entuzjazmem.

„Przeczytałam wszystko jeszcze raz i myślę, że niektóre z tych rad mogą nam się przydać”. Vera spojrzała na nią zaskoczona, nie od razu rozumiejąc, do czego zmierza. „Chyba nie mówisz mi, że mogę po prostu wstać z łóżka i zacząć machać nogami, jak to robiłam w młodości?” Uśmiechnęła się blado…

Advertisement:
Page: 4 sur 10
SEE MORE..
Page: 4 sur 10 SEE MORE..

Thanks for your SHARES!

Advertisement: