
w połowie spakowana po mojej ostatniej wizycie u siostry. Metodycznie składałam ubrania, a każda zagniecenie przypominało mi życie, które kiedyś ceniłam w tym domu. Cichy szum telewizora, przerywany sporadycznymi przekleństwami Harry’ego pod adresem sędziów, niósł się korytarzem, dobitnie przypominając mi, czym stał się mój dom.
Zatrzymałam się, siadając na skraju łóżka. Jak doszliśmy do tego momentu? Przypomniałam sobie czasy, gdy Tiffany była małym dzieckiem, a jej śmiech rozbrzmiewał echem po tych samych ścianach. Z Marthą zbudowałyśmy tu życie, wlałyśmy naszą miłość w każdy zakątek tego domu. Teraz czułam się, jakbym była obca we własnym domu.
Odgłos kroków wyrwał mnie z zamyślenia. Tiffany stała w drzwiach, a na jej twarzy malowała się mieszanina wahania i żalu. „Tato” – zaczęła, a jej głos stał się łagodniejszy – „nie chciałam, żeby do tego doszło”.