
Czwartek na oddziale onkologicznym
Konferansjer Iron Wolves pojawił się jak zawsze, na zmianę siadając z bratem podczas czwartkowych wlewów. Dale „Ironside” Murphy, lat sześćdziesiąt osiem, robił to od dziewięciu miesięcy – blada cera, przystrzyżona broda, skórzana kamizelka narzucona na szpitalny fartuch i kroplówka przyklejona do ramienia.
Tego dnia na oddziale nie było cicho. Krzyk małego dziecka rozbrzmiewał korytarzem – ostry, przenikliwy, taki, że aż serce bolało od samego słuchania. Snake, siedzący obok Dale’a, próbował skupić się na kroplówce. Powieki Dale’a zatrzepotały.
„To dziecko cierpi” – mruknął Dale cienkim głosem.
„Nie nasza sprawa, bracie” – powiedział cicho Snake. „Pomożemy ci przez to przejść”.
Ale płacz przerodził się w godzinę wrzasków. Pielęgniarki pospiesznie mijały. Lekarz przemknął obok. Nic się nie zmieniło. Wtedy głos matki załamał się, nabrzmiał desperacją: „Proszę, niech mu ktoś pomoże. Nie spał od trzech dni. Proszę”.
Dale podniósł rękę i ostrożnie wyjął wenflon z ramienia.
„Bracie, co robisz?” Snake zerwał się na równe nogi. „Masz jeszcze godzinę…”
„Ten chłopiec potrzebuje pomocy” – powiedział Dale. „A ja wciąż mam dwie sprawne ręce”.
Nieznajomy w drzwiach
Trzy drzwi dalej, na oddziale pediatrycznym, młoda para wyglądała na wyczerpaną. Jessica trzymała malucha, który wyginał się i miotał, a jego twarz była sina z wysiłku. Marcus siedział, chowając głowę w dłoniach. Dwie pielęgniarki stały tuż obok, pozbawione pomysłów.
Dale wypełnił drzwi – potężna sylwetka, łysa po chemioterapii głowa, skórzana kamizelka i życzliwe oczy. Wiedział, że wygląda szorstko. Złagodził ton.
„Proszę pani, wiem, że wyglądam strasznie” – powiedział cicho. „Ale wychowałam czwórkę dzieci i pomagałam przy jedenaściorgu wnukach. Pozwolisz mi spróbować?”
Jessica wpatrywała się w niego, a potem w syna. Była już poza dumą. Skinęła głową.
„Ma na imię Emmett” – powiedziała łamiącym się głosem. „Ma dwa i pół roku. Jest przerażony. Nie spał tak naprawdę, odkąd tu przyjechaliśmy”.
Dale uklęknął – jego kolana zaprotestowały – więc był na równi z chłopcem.
„Hej, mały” – mruknął. „Ciężki dzień, co?”
Emmett krzyknął jeszcze głośniej i przytulił się do mamy.
„Rozumiem” – kontynuował Dale, nie dotykając go. „Jasne światła. Piski. Obcy. Twoja mama się boi. Twój tata się boi. To dużo dla takiego małego człowieka”.
Coś w niskim, równym głosie Dale’a sprawiło, że Emmett się zatrzymał. Nadal płakał, ale jego ton osłabł.
„Ja też się boję” – przyznał Dale. „Jestem tu po leki, które sprawiają, że czuję się okropnie. Pomagają mi moi bracia. Siedzą ze mną. Trzymają mnie za rękę. Sprawiają, że czuję się mniej samotny. Może mógłbym usiąść z tobą? Sprawić, że poczujesz się mniej samotny?”
Chłopiec spojrzał na matkę, a potem na Dale’a. Wciąż skomląc, nie zawodząc.
Dale otworzył szeroką dłoń, wnętrzem do góry, cierpliwie. „Nie musisz przychodzić. Ale jeśli chcesz, mam silne ramiona. Nie pozwolę, żeby cokolwiek cię zraniło”.
Głęboki oddech później, mała dłoń wyciągnęła się. Dale delikatnie ją uścisnął.
„No i proszę” – powiedział. „Świetnie ci idzie, kolego”.
Kołysanka motocyklowa
Dale wsunął się na krzesło i rozłożył ramiona. Ku zaskoczeniu wszystkich, Emmett wyrwał się z uścisku Jessiki i wdrapał się na klatkę piersiową motocyklisty. Nadal płakał, ale przestał się opierać. Dale otulił chłopca, przystawiając ucho do serca, i wydał z siebie dźwięk – niski i miarowy, dudniący, sięgający do piersi. Nie do końca buczenie. Bardziej przypominający motocykl na biegu jałowym.
„Moje dzieci nie mogłyby spać bez tego dźwięku” – mruknął Dale, podtrzymując wibracje. „Coś w tym uspokaja układ nerwowy”.
„Co się dzieje oprócz strachu?” – zapytał szeptem.
Świeża sałatka z ogórków i buraków
Pesto z czarnej kapusty: przepis na kremowy i smaczny dressing
Odnowienie prawa jazdy: jaka jest granica wieku i co się zmienia po 50., 70. i 80. roku życia?
Ekspert ds. podróży wyjaśnia, dlaczego przywiązywanie wstążki do torby to zły pomysł.
Ciasto bananowe bez mąki, bez cukru i bez mleka
Nieskazitelnie białe pranie bez prasowania – sekret tkwi w wrzuceniu do pralki całej łyżki