
„Dobrze” – powiedziałam. „Będę w piątek wieczorem”. I byłam. Przyjechałam krótko po siódmej.
Dana otworzyła drzwi i uśmiechnęła się jakoś dziwnie.
„Długa podróż?” zapytała.
„Nie jest tak źle” – powiedziałam, wciągając torbę do środka.
Podała mi kubek letniej herbaty i wskazała na pokój gościnny.
„Łazienka jest na końcu korytarza. Nie budź nas, jutro czeka nas ważny dzień”.
Zniknęła w swoim pokoju. Kilka minut później wyszedł tata w dresach i kapciach.
„Hej, mała” – powiedział, przytulając mnie mocno. „Cieszę się, że dałaś radę”.
Nie spaliśmy i rozmawialiśmy, tylko we dwoje na kanapie, wspominając podróże i ten raz, kiedy zepsuł nam się stary samochód w Kentucky.
Około północy położyłam się spać w dobrym nastroju. Nawet z nadzieją. Nie miałam pojęcia, co mnie czeka.
Następnego ranka obudziłam się trochę zdenerwowana, oczywiście, ale przede wszystkim podekscytowana ślubem taty. Cokolwiek myślałam o Danie, ten dzień wciąż był dla niego ważny.
Odwróciłam się i chwyciłam telefon.
Fortuna.
Dziwne. Może zostawiłam go na blacie? Wyraźnie pamiętałam, jak go podłączałam przed snem. Żaden problem. Wstałam, założyłam sukienkę, zrobiłam makijaż i powlokłam się do kuchni. Nic.
Żadnego telefonu. Żadnej kawy. Żadnych zapachów śniadania. Żadnych dźwięków. Całe miejsce wydawało się… martwe.
Sprawdziłam brelok. Pusto. Poczułam lekki ucisk w żołądku.
Podeszłam do drzwi wejściowych i przekręciłam klamkę. Ani drgnęła. Zasuwka była zamknięta. Spróbowałam tylnych drzwi. To samo. Potem okna. Wszystkie były szczelnie zamknięte.
Zawołałam: „Dana?”
Nic. Zapukałam do drzwi jej sypialni. Cisza.
Pukałam mocniej. „Dana? Halo?”
Wciąż nic.
Wtedy to zobaczyłam. Jasnożółtą karteczkę samoprzylepną, starannie przyklejoną do blatu. Napisane pismem Dany, zakręconymi, przesadnie surowymi literami.
„Nie bierz tego do siebie. To po prostu nie twój dzień”.
Stałem tam jak sparaliżowany. Zamknęła mnie w domu. Zabrała mi komórkę. Klucze. Głos. Jakbym był problemem, mogłaby zamknąć mnie za drzwiami.
Przez chwilę nie wiedziałem, co robić. Trzęsły mi się ręce. Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Potem nadszedł
Wściekłość. Krzyczałam jej imię. Waliłam w ściany. Chodziłam w tę i z powrotem jak szalona. Cała ubrana w pudrowy błękit, bez wyjścia.
Tusz do rzęs spływał mi już pod oczami, a ja wpatrywałam się w drzwi, jakbym chciała je otworzyć. A potem – dzięki Bogu – coś sobie przypomniałam.
Zabrała mi telefon. Zabrała kluczyki. Ale nie zabrała mojego Apple Watcha.
Stukałam w ekran, jakby od tego zależało moje życie. Malutka klawiatura wydawała się bezużyteczna, ale udało mi się to zrobić, wysyłając SMS-a do mojej dobrej przyjaciółki, która mieszkała niedaleko.
Ja: Tasha, proszę, zadzwoń do mnie TERAZ. Dana mnie zamknęła. Nie żartuję.
Tasha: Co? Gdzie jesteś??
Ja: Mieszkanie taty. Pokój gościnny. Zabrała mi komórkę. Klucze. Drzwi są zamknięte.
Ani jednej odpowiedzi, ani sekundy. Potem:
Tasha: Już jestem w samochodzie. Będę tam za 10 lat.
Pewnie się rozpłakałam. Prawie się rozpłakałam. Dziesięć minut później usłyszałam pukanie. Potem głosy. Drzwi wejściowe skrzypnęły.
Tasha stała w legginsach, z rozczochranymi włosami i szeroko otwartymi oczami. Obok niej siedział zszokowany woźny.
„Wyglądasz, jakbyś właśnie uciekła z horroru”.
Podbiegłam do niej. „Zamknęła mnie w domu, Tasha. Jak psa”.
Tasha pokręciła głową. „Niewiarygodne. Jesteś gotowa włamać się na wesele?”
„Och” – powiedziałam, sięgając po obcasy – „urodziłam się gotowa”.
Wskoczyliśmy do jej samochodu, jakby to był samochód do ucieczki. Zanim dotarliśmy na miejsce, wesele już się rozpoczęło. Cicha muzyka. Rzędy gości. Dana szła do ołtarza z moim ojcem.
Wszystko wyglądało idealnie. Dopóki nie otworzyłam tylnych drzwi. Och. Dosłownie och.
Wszystkie oczy były zwrócone na nią. Twarz Dany wykrzywiła się, jakby zobaczyła ducha. Ścisnęła ramię mojego ojca tak mocno, że myślałam, że straci krążenie.
Nie mrugając, poszłam prosto korytarzem.
„Tato” – powiedziałam spokojnym, ale głośnym głosem – „zapomniałeś o czymś”.
Mrugnął. „Kochanie? Co robisz?”
Uniosłam karteczkę.
Spojrzał na karteczkę. Jego ręce zaczęły się trząść.
Dana wtrąciła się. „Ja… ja po prostu nie chciałam dramatu! Wiesz, jaka ona jest, i zawsze robisz z tego wielką sprawę!”
Odwróciłam się do niej.
To działa cuda: Moja babcia pozbyła się pa.rasit.es w zaledwie 2 dni
Tiramisu z białą czekoladą i truskawkami
Tagliatelle z cukinią i pomidorami
Nie należy stosować tej diety dłużej niż 7 dni z rzędu. Przed rozpoczęciem należy skonsultować
Jak Skutecznie Pozbyć się Diabelskich Pluskiew? Przewodnik po Walce z Uciążliwymi Szkodnikami
Niebezpieczne błędy podczas obsługi czajników, których należy natychmiast unikać