Od dzieciństwa miałam tendencję do tycia. W szkole nazywano mnie „beczkę” i wytykano palcami. Nie miałam przyjaciół, bo wszyscy wstydzili się ze mną publicznie pokazywać. Kiedy dorastałam, patrzyłam na siebie w lustrze z przerażeniem. Nienawidziłam ocierających się ud, a zwłaszcza wałków tłuszczu wylewających się ze spodni i swetrów. Na studiach czułam, że ludzie ciągle się na mnie gapią i gadają o mojej wadze za plecami. Niejednokrotnie słyszałam: „Hej, idzie gruba!”. W restauracji to samo: „Taka gruba, a jeszcze je!”.
To wszystko wpędzało mnie w depresję. Mój organizm coraz częściej odmawiał współpracy. W końcu pojawiły się u mnie poważne problemy z kręgosłupem i nie mogłam już normalnie pracować. Niestety, większość dnia spędzałam przy komputerze – byłam księgową. W końcu szef mnie zwolnił, bo przestałam być efektywna.
Mój mąż ciągle powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Codziennie zapewniał mnie o swojej miłości, ale w jego oczach widziałam odrazę. Widziałam, jak patrzył na mój wielki tyłek i dwa ścięgna podkolanowe zamiast na nogi. I tutaj wszystko się rozpadło, bo pewnego dnia… mnie zostawił. Doskonale wiedziałam, że to przeze mnie i moją rosnącą nadwagę. Od dawna zauważałam, że się ode mnie dystansuje. Byłam bardzo nieszczęśliwa.
Przepis na pikantny napój odchudzający
Składniki:
Stara, ale moja ulubiona sałatka. Sukces we wszystkich stołówkach w latach 90-tych
Słynny przepis babci: ponadczasowe danie, które łączy wszystkich
Deser Aquieta Teściowa bez piekarnika i pyszny na każdą okazję
Jak zachować świeżość jagód na dłużej – nawet do 21 dni!
Cień Też Ma Swój Urok: Zieloni Ulubieńcy, Którzy Nie Lubią Słońca
Chrupiący smażony lucjan czerwony – przepis na wyśmienitą rybę w prostym wydaniu





