„To były filiżanki” – szepcze Lily. „Przepraszam”.
Mama macha ręką. „Nie nagradzamy złego zachowania”. Max sięga po drugą, a mama podaje mu ją ze śmiechem. „Dorośnij chłopcze”.
Lily składa ręce na kolanach. Jej usta są wąskie i zaciśnięte. Słyszę swój własny, płaski głos. „Wychodzimy.”
Uśmiech mamy staje się ostry. „Alex, nie dramatyzuj.”
Nate uśmiecha się złośliwie. „Stary, są święta.”
Stanęłam. Sarah stanęła. Lily stanęła. Bierzemy prezenty, które przynieśliśmy, wciąż zapakowane. Nikt nie próbuje nas zatrzymać. Tata obserwuje, cicho jak wyłączony telewizor. Na ganku powietrze jest zimne jak lód. Otwieram samochód, a Lily wspina się do środka, bezszelestnie zapinając się klamrą. Oczy Sary są wilgotne, ale spokojne.
„Nie powiedziałam ani słowa”, mówię sobie, zdejmując ręce z kierownicy. „Nie robimy sceny”. Odjeżdżamy, dom odbija się od lustra. Za zamkniętymi drzwiami wciąż gra zepsuta płyta CD. Nie sprawdzam telefonu. Jeszcze nie.
Adoptowaliśmy Lily po roku zajęć, w których nie było żadnych perspektyw, a które były grube jak cegły. W dniu, w którym sędzia uderzył młotkiem, Lily chwyciła pluszowego lisa i wyszeptała: „Czy jestem teraz twój?”. Odpowiedziałem: „Na zawsze” i ściskałem go tak mocno, że aż bolało. Rodzice powiedzieli mi, że są dumni. Zrobili zdjęcie z sędzią, które mama oprawiła w ramkę i postawiła na stoliku między dwoma zdjęciami Maxa.
Na spotkaniach rodzinnych, nastawiała się na zdjęcie adopcyjne jak na pamiątkę z wycieczki, którą kiedyś odbyliśmy. Nate był neutralny, dopóki nie zdał sobie sprawy, że adopcja nie wiąże się z baby shower i listami prezentów. Nazywa Lily „twoją dziewczynką”, jakby istniał dystans, którego nie może przekroczyć. Max nazywa ją „naprawdę wrażliwą”, czego prawdopodobnie sam nie rozumiał.
Mopey siedzi przy stole w naszej rodzinie jak sól: zawsze obecna, bez zbędnych ceregieli. Kiedy dostałam pierwszą pracę w helpdesku, mama zaczęła wysyłać SMS-y z prośbą o szybką przysługę. Rachunek za internet był płatny; naprawa samochodu była czasochłonna. Nate potrzebował krótkiej przejażdżki między zmianami. Tata się przewrócił, a ja nagle zapełniłam jego konto na miesiąc, który przeciągnął się do trzech.
Sarah to kobieta, która czasami pracuje w nocy. Nie pływamy w nocy, ale się bawimy. Mówimy „tak” wakacjom i „tak” pracy w terenie. Planujemy budżet. Uzupełniamy nasze zapasy wody miarką wielkości łyżeczki.
Każdego grudnia choreografia się powtarza. Mama przydziela nam dania i wrzuca do koszyka drogi posiłek, bo jesteśmy „niezawodni”. Indyk. Szynka dwa razy. „Dostaniesz poipts z karty” – mówi, jakby poipts były przekleństwem, którym możemy wykarmić nasze dziecko. Kiedy proszę o podział kosztów, głos mamy cichnie. „Nie rób z tego melancholii, kochanie”.
Nate zaczyna krzyczeć. „Stary, jestem między koncertami”. Jest między koncertami od trzech lat, ale Max ciągle ma nowe buty.
Przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia mama zadzwoniła radosnym głosem. „Czekasz na pieczeń? A dobre papki, te z złotym brzegiem? Chusteczki – dwa czerwone, jeden biały. Och, talerze. Nasze są wyszczerbione. Wiesz, gdzie znaleźć okazję?”
Powiedziałem: „Zamówimy chrupiące dodatki i deser. To nasza czapka”.
Przez chwilę nie milczała. „Są święta, Alex. Nie marnuj czasu”.
Sarah ścisnęła mnie za głowę. Powiedziałem: „Mamy własne rachunki”.
Nate przerwał rodzinny czat, mówiąc: „Nie zaczynaj”, a potem pokazał zdjęcie Maxa w parku trampolin z podpisem: „Warto było”. Dwa dni później tata napisał: „W tym miesiącu zwariowaliśmy z mediami” i dopisał coś, co wyglądało na okrągłe i fałszywe. Poprosiłem o rachunek. Odpisał: „To skomplikowane”, co jest jego skrótem od „Nie zadawaj pytań”.
Trzymaliśmy głowy spuszczone. Lily zrobiła dla wszystkich kartki z samoprzylepnymi gwiazdkami i napisem „Napa” pisanym „Nopa”. Ćwiczyła krótką przemowę „Wesołych Świąt”, bo lubi przemówienia, szkoła tak robi z dziećmi. Ta śmierć, zdejmowanie rajstop Lily, pomyślałem: „Przeżyjemy tę dziesiątkę. Uśmiechnij się, chodź, wyjdź o normalnej porze. Nie bądź problemem”.
W domu pierwsze uderzenie przyszło szybko: „Chyba nie było”. Puste miejsce Lily. Chwile Maxa. Cały pokój wirował wokół dziecka jak grawitacja. Poczułem, jak stary gnojek wpełza do mojego łebka – ta część mnie, która ingeruje w internet, która mówi: „Pieprzyć, naprawię to, tylko przestań krzyczeć”. Ale wtedy spojrzałem na ręce Lily, złożone jak modlitwa, a coś się obudziło. Wyszliśmy.
W domu podgrzałam chrupiące placki ziemniaczane. Sarah dodała marchewkę w słupkach. Jedliśmy na kanapie pod kocem, który pachniał suchym mydłem. Lily oglądała film, robiąc ten durny komentarz, typowy dla dzieci. „Patrz, pies!” Nie podeszła do stołu. Nie zapytała dlaczego. Po tym, jak umyła zęby i pobawiła się z lisem, zajrzałam do telefonu.
Nie odebrałam połączeń od mamy. Cztery od taty. Dwa od Nate’a. Nowy komunikator na czacie rodzinnym: „Musimy porozmawiać o Alexie”. SMS od mamy: „Proszę, nie zawstydzaj nas tym żartem”. Nie powiedziałam ani słowa. O 21:47 tata napisał do mnie bezpośrednio. „Odpowiedź jest na jutro”.
To było okropne. Nie przypomnienie. Nie „jesteśmy pewni”. Nie „pomożesz”. Tylko prośba, która zarzuciła mi, że mój portfel należy do niego. Wpatrywałem się w pisk. Sarah zobaczyła moją twarz. „Co się stało?” Trzymałem telefon. Zamknęła oczy i odetchnęła. „Oczywiście”.
Nie odpowiedzieliśmy. Położyliśmy Lily spać, zgasiliśmy lampki na choince i usiedliśmy przy małym stoliku w kuchni, za który zapłaciliśmy kupnem tygodniowego posiłku. „Jutro” – powiedziała Sarah. „Załatwimy to jutro”. Nie odpowiedziała. Odpowiedziała na gadanie.
Leżałem bezsennie, myśląc, że powinienem, odtwarzając w pamięci myśli Lily na pustej podkładce i spojrzenie matki, kiedy poprosiłem o talerz, jakbym prosił ją o podzielenie się oceanem. Około północy mój telefon znów zabrzęczał. To był Nate, na czacie grupowym. „Stary, doprowadziłeś Maxa do płaczu. Zapłać za to i przestań dziwnie beczeć”. Mój kciuk zawisł w powietrzu. Opuściłem telefon. Spałem. Nie najlepiej, ale spałem.
Następna śmierć przyniosła ciche mieszkanie w bladym, ciemnym świetle. Kawa o smaku waki. Lily włożyła miękkie, puszyste skarpetki. „Czy dziś jeszcze Boże Narodzenie?” – zapytała.
„Dziś jest następny dzień” – powiedziałem – „co oznacza placki ziemniaczane”.
Zgrzytnęła zębami. „Czekoladowe ciasteczka!”
Dlaczego odczuwam ból po prawej stronie brzucha? Najczęstsze przyczyny i sygnały ostrzegawcze
Pistacjowy Blok Czekoladowy z Karmelową Białą Czekoladą
Kiedy jestem leniwy, zawsze robię ten deser. „Napoleon” w szklance: wystarczy polizać palce. Zjedzone w 2 minuty.
Naturalne rozwiązania dla starzejącej się skóry: przewodnik po nawilżeniu i ochronie
Tak praktyczne! Staram się to robić codziennie
Zdrowy przepis na owsiane ciasto marchewkowo-jabłkowe





