Cisza w pokoju była gęstsza niż kontrakt z cielęcej skóry w dłoniach Nathana. Stał wyprostowany, ubrany w granatowy garnitur, trzymając papiery rozwodowe jak trofeum.
„Proszę” – powiedział beznamiętnie, rzucając niebieski folder na szklany stolik kawowy.
Amelia siedziała nieruchomo na kremowej sofie, wyprostowana, z palcami splecionymi na kolanach. W swoim kremowym kostiumie wyglądała nieskazitelnie, bez najmniejszej zmarszczki, bez drżenia rąk.
„Nic nie powiesz?” zapytał Nathan.
„Bez błagania, bez pytań, bez łez?”
Spojrzała na niego, jej oczy były spokojne, niemal… roztargnione .
„Nie, Nathan” – odpowiedziała. „Skończyłam z tą grą”.





