— Twoja szalona żona ledwo mnie dziś zrzuciła ze schodów! Jedź szybko i zajmij się nią! Pomścić swoją mamę! | October 19, 2025
Annonce:

-W końcu dotarłeś? Już myślałam — że się na ciebie nie doczekam.

Advertisement:

Andrzej przekroczył próg mieszkania matki, czując ciężar długiego dnia spadającego z ramion. Powietrze tutaj było gęste, przesiąknięte zapachem Valocordin i prażonej cebuli-znajome, ale miażdżące. Marzył tylko o jednym: zawalić się na starym krześle, napić się gorącej herbaty i wyłączyć myśli na co najmniej pół godziny. Ale gdy tylko znalazł się w środku, zmęczenie natychmiast zniknęło, zastąpione niepokojem.

Na środku korytarza stała Zinaida Arkadiewna, przyciskając rękę do piersi. Jej zwykle ułożone włosy są rozczochrane, a spod rękawa szlafroka widać było świeże, ostre zadrapanie-ciemnoczerwone, gniewne.

— Mamo, co się z tobą dzieje? Upadłaś?

Roześmiała się krótko, gorzko-śmiechem, w którym nie było ani odrobiny zabawy, tylko teatralna uraza i dramat. Jej oczy rzuciły się w stronę drzwi, jakby bała się, że ktoś podsłuchuje. Podeszła bliżej, obniżając głos do szeptu pełnego tajemnego przerażenia:

Advertisement:

— Twoja obłąkana żona prawie mnie dziś zepchnęła ze schodów! Biegnij do domu, Andriusha, rozpraw się z nią! Chroń swoją mamę!

Słowa uderzyły w niego jak uderzenie w splot słoneczny. Zamarł. Nie pasowało mi to do głowy: Olga-spokojna, powściągliwa, prawie niewzruszona — nagle zamienia się w wściekłą furię pchającą starszą kobietę? Ale zadrapanie na ramieniu matki jest prawdziwe. Strach w jej oczach też —

— Co masz na myśli? O co w ogóle chodzi?

— Przez co? Nie ma za co! Zinaida Arkadiewna gwałtownie podniosła ręce. Jej głos stał się głośniejszy, drżący z urazy i wściekłości. — Przyszłam do was, do wnuczki, z Gośćmi! Siedzimy i rozmawiamy. Chciałam tylko poczęstować Kasię cukierkiem — a Twoja Olga piszczy jak obłąkana! Mówi, że psuję dziecko, że nie wchodzę w swoją sprawę!

Advertisement:

Zatrzymała się, łapiąc oddech i szturchnęła palec w zadrapanie:

— Próbowałam wyjaśnić, uspokoić… a ona złapała mnie za rękę, złapała jak dzika! Wyskoczyła, zatrzasnęła drzwi! A potem, kiedy schodziłam, pchnęłam! W plecy! Ledwo trzymałam się poręczy, Andrzeju! Jeszcze krok-i bym się przewróciła! Chciała mnie zabić!

Zimna wściekłość wybuchła w Andrzeju jak płomień. Każde słowo matki wchłaniało się w jego zmęczenie, w nagromadzoną irytację, W napięcie ostatnich tygodni. Widział przed sobą obraz: matka jest miła, bezbronna, przyszła z miłością. I Olga-w histerii, krzycząc, popychając kobietę na schodach.

— To była ostatnia słoma. Wszyscy. W głowie nie było już miejsca na wątpliwości. Tylko jedna myśl: posprzątać bałagan. Natychmiast. Twardy. Postaw na miejscu tego, który odważył się podnieść rękę na matkę.

Odwrócił się gwałtownie. Zmęczenie zniknęło-zastąpiła je lodowata, zebrana złość. Ani słowa, ani spojrzenia matki. Po prostu wyleciał z mieszkania, szukając kluczyków do samochodu w kieszeni. W głowie waliło jedno słowo wbite przez matkę: Jechał do domu, żeby to rozgryźć. Raz na zawsze.

Advertisement:

Klucz w zamku uderzył w studnię z taką siłą, jakby Andrzej próbował wyłamać drzwi. Wpadł na korytarz jak huragan, gotowy do wybuchu. W głowie były już zarzuty, wyobrażał sobie, jak Olga go spotka-z krzykami, z szlochem, z winną ciszą. Był już gotów rzucić na nią całą swoją wściekłość, cały ból za upokorzoną matkę.

Ale mieszkanie milczało. Nie cicho-cicho jakoś dziwnie, gęsto, jakby powietrze pochłaniało Dźwięki. Telewizor nie działał. Z pokoju dziecinnego — ani szelestu. Wszystko Zamarło.

Jego gniew zaczął gasnąć, ustępując miejsca niepokojowi.

Advertisement:

Page: 1 sur 2
SEE MORE..
Page: 1 sur 2 SEE MORE..

Thanks for your SHARES!

Advertisement: