
„Wiesz, ja też nie wiem. Ale może razem coś wymyślimy?” Następnego ranka spotkałem się ponownie z Konstantinem. Przygotował list do szpitala.
„Żądania, a nie prośby. Już nie prosimy. Będą to przeciągać” – powiedział.
„Presja to jedyna droga”. „Jesteś gotowy pójść na całość?” „Tak” – odpowiedziałem. „Na całość”. Później zadzwoniła Larisa.
„Jarosław chce cię widzieć. Naprawdę. Z pytaniami.”
Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. „Oczywiście, z przyjemnością”. Igor już nie wrócił.
Złożył pozew o rozwód za pośrednictwem prawnika, nawet nie dzwoniąc. Bez wyjaśnień. Tylko kartka papieru i krótki podpis.
I wiesz, poczułem się lepiej. Po raz pierwszy od lat nie chodziłem na palcach po własnym mieszkaniu. Nie czułem się mały i winny.
Siedziałem na werandzie i patrzyłem, jak dwaj chłopcy rzucają piłką. Nie bracia, nie obcy. Po prostu dwa światy powoli kręcące się obok siebie.
Nie dlatego, że tak musi być. Bo są częścią siebie nawzajem. Straciłem małżeństwo.
Straciła pewność siebie. Ale nie straciła syna. I nie straciła siły, by walczyć o prawdę.
Bo są błędy, których nie da się naprawić. Ale można z nimi żyć, jeśli spojrzy się im prosto w oczy.