Milioner udaje sparaliżowanego, by wystawić swoją dziewczynę na próbę — ale prawdziwą miłość znajduje tam, gdzie najmniej się jej spodziewa… (Page 4 ) | October 7, 2025
Annonce:
Advertisement:

Alejandro zaplanował, jak nią manipulować, nawet po tym, jak ją zdradził. Carmen odłożyła wszystko na miejsce, poszła do swojego pokoju i spakowała walizki. Zostawiła formalny list rezygnacyjny na kuchennym biurku, zebrała swoje rzeczy i zamówiła taksówkę. Była 3:00 nad ranem, kiedy po raz ostatni opuściła rezydencję, cicho zamykając drzwi, ale Alejandro nie spał.

Poczucie winy i rosnąca świadomość uczuć do Carmen nie dawały mu zasnąć. Usłyszał odjeżdżającą taksówkę i podbiegł do okna akurat w momencie, gdy światła znikały w ciemności. Zastał pokój pusty, a list w kuchni. Kilka formalnych linijek rezygnacji złamało mu serce.

O 8:00 rano w panice zadzwonił do doktora Herrery. Carmen dowiedziała się wszystkiego i odeszła. Musiał ją znaleźć. Herrera powiedział mu, że może tak będzie lepiej, że plan zaszedł za daleko. Ale Alejandro krzyknął, że już go to nie obchodzi. Alejandro zakochał się w Carmen. Ta kobieta kochała go, kiedy myślał, że jest sparaliżowany.

Troszczyła się o niego, jakby był najważniejszą osobą na świecie, a on odpłacił jej najokrutniejszym kłamstwem, jakie tylko można sobie wyobrazić. Znalezienie Carmen López w trzymilionowym mieście bez żadnych kontaktów okazało się trudniejsze niż jakakolwiek transakcja finansowa, z jaką Alejandro kiedykolwiek się zetknął. A gdy mijały dni bez wieści, zrozumiał, że stracił najcenniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek miał, właśnie wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że nie może bez niej żyć.

Alejandro odkrył, że bycie jednym z najbogatszych ludzi w Hiszpanii nic nie znaczy, gdy pragnie się znaleźć osobę, która ma wszelkie powody, by się przed tobą ukrywać. Carmen zniknęła z Madrytu, jakby nigdy nie istniała, a każdy dzień bez jej odnalezienia był torturą.

Advertisement:

Natychmiast porzucił paraliż i zaczął chodzić normalnie, ale, jak na ironię, czuł się jeszcze bardziej sparaliżowany niż wcześniej. Sparaliżowany wyrzutami sumienia, strachem przed utratą na zawsze ukochanej kobiety. Zatrudnił trzy prywatne agencje detektywistyczne, zamieścił ogłoszenia w gazetach, sprawdził każdy tani hotel, ale Carmen zdawała się rozpływać.

Jedyne, co odkrył, to fakt, że wypłaciła wszystkie jego oszczędności, 25 000 euro zaoszczędzonych w ciągu trzech lat. Piątego dnia odebrał telefon, który go zmroził. Isabela wróciła z Mediolanu, zaskoczona, że ​​chodzi normalnie. Alejandro zupełnie o niej zapomniał. Kobieta, dla której zorganizował tę scenę, wydawała mu się teraz nieistotna.

Kiedy Isabela z entuzjazmem zapytała o wyjazd do Marbelli, tak jak planowali przed wypadkiem, nawet nie pytając go, jak minął mu tydzień paraliżu, Alejandro w końcu zrozumiał jej powierzchowność. Natychmiast zakończył związek. Tej nocy, zupełnie sam w swojej rezydencji, wpadł na pomysł.

Jeśli nie mógł znaleźć Carmen bezpośrednio, być może udałoby mu się to za pośrednictwem jej siostry, Lucíi, która studiowała medycynę w Santiago. Wykorzystał swoje wpływy, aby uzyskać informacje z galicyjskich uniwersytetów. Po dwóch dniach poszukiwań odnalazł 25-letnią Lucíę López, studentkę piątego roku na Uniwersytecie w Santiago, specjalizującą się w kardiochirurgii dziecięcej.

Advertisement:

Bez namysłu poleciał prywatnym odrzutowcem do Santiago. Znalazł Lucíę w bibliotece uniwersyteckiej pochyloną nad książkami o anatomii serca.
Podobieństwo do Carmen było oczywiste. Te same ciemne oczy, te same delikatne rysy. Kiedy przedstawił się jako były pracodawca Carmen, wyraz twarzy Lucíi stał się zimny i nieufny.

Powiedziała mu, że Carmen nie jest na niego zła, tylko zdruzgotana. Płakała przez trzy dni po przyjeździe do Santiago. Opowiedziała Lucíi o wszystkim, co zrobił, o tym, jak ją oszukał i wykorzystał w swoich okrutnych grach. Alejandro błagał, żeby powiedział mu, gdzie jest Carmen, mówiąc, że ją kocha. Lucía gorzko się zaśmiała.

To był jego sposób kochania. Sprawił, że się zakochała, udając paraliż, igrając z jej uczuciami, by wystawić na próbę inną kobietę. Alejandro siedział ciężko, przytłoczony ciężarem winy. Lucía dostrzegła szczerość jego bólu. Potem powiedziała mu, że jeśli naprawdę kocha Carmen, powinien ją zostawić w spokoju.

Carmen zasługiwała na kogoś, kto by jej nie okłamał, kto by nią nie manipulował, kto traktowałby ją z szacunkiem od pierwszej chwili. Alejandro przyznał, że miała rację, że Carmen zasługiwała na kogoś o wiele lepszego niż on. Poprosił tylko, żeby powiedziała Carmen, że żałuje tego bardziej, niż da się to wyrazić słowami i że gdyby istniał sposób na cofnięcie tego, co zrobiła, oddałby wszystko za tę szansę.

Alejandro wrócił do Madrytu z jeszcze cięższym sercem. Być może najczulszym gestem było zostawienie Carmen w spokoju, pozwolenie jej odbudować życie z dala od bólu, który jej zadał. Ale Alejandro nie wiedział, że Carmen, w swoim małym pensjonacie w Santiago, słyszała każde słowo przesłania, które przekazała jej Lucía, i że te słowa rozpaliły w niej na nowo coś, co, jak sądziła, pogrzebała na zawsze.

Advertisement:

Dwa tygodnie po powrocie Alejandra z Santiago życie w rezydencji Moraleja stało się emocjonalną pustynią. Alejandro pracował mechanicznie, prawie nie jadł, mało spał, zwolnił cały personel i mieszkał sam w tym ogromnym domu, który teraz przypominał pozłacany grobowiec. Każdy pokój przypominał Carmen kuchnię, w której z miłością przygotowywała posiłki, salon, w którym odbyli pierwsze prawdziwe rozmowy, jej sypialnię, w której czuwała nad nim z nieustającym oddaniem, gdy kłamał.

Bezwstydnie. Pewnego szarego listopadowego poranka zadzwonił dzwonek do drzwi. Alejandro zobaczył posłańca z ekspresową paczką z Galicji. Nadawcą była Lucía López. W środku znajdował się list i mały przedmiot owinięty w bibułkę. List był napisany odręcznie. Carmen odsyłała coś, co należało do niej i miało mu coś do powiedzenia, ale tylko jeśli naprawdę się zmienił.

Gdyby był zainteresowany, Carmen pojawiłaby się następnego dnia o 15:00 w Ogrodach Sabatiniego, w miejscu, gdzie się poznali. Alejandro rozpakował przedmiot i serce mu stanęło. Był to mały srebrny krucyfiks, który dała mu matka, gdy miał 16 lat.

Jedyny przedmiot o wartości sentymentalnej, jaki posiadał. Podczas tygodnia pozornego paraliżu musiał go zgubić, a Carmen go odnalazła. Carmen twierdziła jednak, że była w Ogrodach Sabatiniego, kiedy się poznali. Alejandro nie pamiętał, żeby spotkał ją tam przed pracą. Następnego dnia przybył do ogrodów godzinę wcześniej, zbyt zdenerwowany, żeby czekać.

Advertisement:

Punktualnie o 15:00 zobaczył ją nadchodzącą. Miała na sobie prosty beżowy płaszcz, po raz pierwszy odkąd ją znał, rozpuszczone włosy i wyglądała na szczuplejszą. Stali w pewnej odległości, przyglądając się sobie nawzajem. Carmen uśmiechnęła się smutno i zaczęła opowiadać. To wydarzyło się trzy lata temu. Właśnie przyjechała z Galicji, nie mówiła dobrze po hiszpańsku i szukała pracy.

Widziała ogłoszenie o pracę pokojówki w jego rezydencji, ale była przerażona. Siedziała na ławce i płakała, bo nie wiedziała, czy będzie wystarczająco dobra. Alejandro przechodził obok podczas jej porannego biegania, zatrzymał się i zapytał, czy wszystko w porządku. Powiedziała mu, że jest Galicyjką.

Advertisement:

Page: 4 sur 5
SEE MORE..
Page: 4 sur 5 SEE MORE..

Thanks for your SHARES!

Advertisement: