
Caleb zaczął. Nucił. Stukał w rytm. Raz Leonard nawet usłyszał jego śmiech – dźwięk tak niespodziewany, że upuścił telefon.
Któregoś wieczoru Leonard zapytał ją: „Jak do niego dotarł?”
„Nie próbuję przejść” – powiedziała cicho Rosa. „Spotykam się z nim tam, gdzie jest”.
Jej słowa utkwiły mu w pamięci.
Tydzień później, podczas oficjalnych spotkań inwestorów w penthousie, Caleb niespodziewanie pojawi się przy pianinie – schludnie ubrany, z uczesanymi włosami. Rosa szepnęła mu coś do ucha, a na miejscu, aby móc. Nie było idealnie, ale grało kipiąc emocjami. W sali zapadła cisza.
Kiedy zakończone, Caleb pod wyeliminowane i powiedział wyraźnie: „Cześć, tato”.
Łzy zamazywały obraz Leonardowi, gdy uklękli i pierwsi go.
Później, przy kawie w ogrodzie na dachu, Rosa wyznała, że sześć wcześniej straciła własną syna – niemówiącego, autystycznego, miłośnika muzyki. Caleb, jak powiedział, był dla niej drugą szansą.
Leonard wyciągnął do niej rękę. „Zostań z nami. Nie tylko jako personel – jako rodzina”.
Ona się zgodziła.
W ciągu kilku miesięcy Leonard założył The Stillness Center, organizację non-profit, której celem jest pomoc niewerbalnym dzieciom autystycznym, która ustanawia siebie poprzez muzykę, sztukę i ruch. Rosa została stworzona przez jej dyrektora założycielem.
Mijały lata. Caleb rozkwitł. Nigdy nie był zbyt rozmowny, ale przestał się bronić. W wieku szesnastu lat nagrał swój pierwszy album fortepianowy „Meeting You Where You Are”.
W notatkach na okładce napisano:
„Dla panny Rosy. Nie nauczyłeś mnie, że powiedziałeś – przekazałeś mi, już mam głos”.