
Mieć czy nie mieć dołeczek Wenus? Odpowiedź często leży w genach. Jeśli jeden lub dwóch członków rodziny je ma, istnieje duże prawdopodobieństwo, że je odziedziczysz. Naukowcy są zgodni, że jest to cecha dziedziczna, związana ze strukturą kości i więzadeł danej osoby.
To trochę jak z zielonymi oczami i kręconymi włosami: tego się nie wybiera, to się przekazuje.
Sylwetka i masa tłuszczu: rola w widoczności

Jeśli dołeczki są obecne, nadal muszą być widoczne. I tu właśnie w grę wchodzą kształt i skład ciała. Osoby szczupłe lub z niskim poziomem tkanki tłuszczowej będą je dostrzegać wyraźniej. Właśnie dlatego często występują u tancerzy klasycznych , gimnastyków i sportowców.
Ale uwaga: to, że ich nie widać, nie znaczy, że nie istnieją! Można je po prostu dyskretnie ukryć pod cienką warstwą miękkości.
Piękno, zmysłowość… i uprzedzenia
Od czasów starożytnych te dwa małe wgłębienia kojarzone są z kobiecą elegancją i pięknem. Artyści renesansu, zwłaszcza ci z epoki, uwieczniali je w swoich rzeźbach jako symbole cielesnej doskonałości.
Dziś nadal fascynują, czasem postrzegane jako wyrafinowany detal , który podkreśla krzywiznę dolnej części pleców. Należy jednak pamiętać, że nie są one gwarancją wyjątkowego zdrowia ani magicznym atutem. Nie poprawiają krążenia krwi, nie mają ukrytej mocy . To jedynie niewielki, estetyczny bonus, który robi wrażenie.
Czy możemy je zdobyć poprzez sport?

Często pojawia się pytanie: czy można uzyskać te dołeczki za pomocą przysiadów lub desek? Niestety, nie. Ponieważ są one połączone ze skórą i przyczepem więzadeł, żadne ćwiczenia nie będą w stanie ich wytworzyć, jeśli twoja anatomia nie jest do tego przystosowana.
Z drugiej strony, jeśli masz je naturalnie, wzmocnienie mięśni brzucha i wprowadzenie zrównoważonego stylu życia może sprawić, że będą bardziej widoczne. To trochę jak uwypuklenie szczegółu, który już istnieje.